środa, 18 kwietnia 2012

Seks, alkohol i papierosy, czyli jazz


Dziś zaczął się wrocławski festiwal Jazz nad Odrą – jest to nie tyle powód, co wymówka na napisanie dzisiejszej notki. Ale o tym za chwilę.
Na pewno wymądrzanie się na temat jazzu byłoby co najmniej nie na miejscu. Bo niby ta muzyka łączy, niby dzieli. Louis Armstrong stwierdził na przykład, że jazz to najskuteczniejsza broń w walce z rasizmem, bo dobra gra na trąbce oślepia na kolor skóry grającego. Wiadomo jednak, że „muzykiem się jest, ale jazzmanem bywa” i podobnie jest z odbiorcami- są miłośnicy jazzu i są ludzie, którzy słysząc jazz zastanawiają się czy to oni opuścili w szkole kilka lekcji muzyki, czy ten zespół.

Wracając do wymówki- jest ona nią właśnie dlatego, że wspominając o polskim festiwalu jazzowym chcę pokazać dobre plakaty, jednak niestety nie będą to polskie dobre plakaty. Wątek użalania się nad rodzimym dorobkiem w tej dziedzinie dizajnu chciałbym jednak szybko zakończyć, bo zwojuję nim mniej więcej tyle, co ekolog przywiązujący się do drzewa.

Ponoć jedyną drogą do posiadania miliona na graniu jazzu jest rozpoczęcie grania z dwoma milionami- pewnie to stąd moje nagłe spadki zainteresowania koncertami jazzowymi przy sprawdzaniu cen biletów. Faktem jest, że elitarny gatunek może sobie pozwolić na elitarny dizajn, co niniejszym popieram poniższymi plakatami.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz