My, faceci, pięknem puchu marnego zachwycamy się od zarania dziejów, jeszcze przed wynalezieniem Playboya. Więcej powiem — sztuka powstała z powodu kobiet i większość historii sztuki stanowią próby uchwycenia tego „och”, przez które pierwszy mężczyzna zapragnął zaludnić Ziemię. Co prawda, są gusta, guściki i bezguścia, stąd wyżej wymieniony magazyn przez lata wypracował sobie nieco wypaczony i niepokojący sposób zachwycania się pięknem kobiety — nazwałbym to czymś w rodzaju pokazu możliwości chirurgii plastycznej połączonym z dokumentacją fotograficzną operowanej.
Gdy przyszło mi i mojemu bratu w projektowaniu wybrać magazyn do opracowania na zajęciach z publikacji, nasze młode i wrażliwe umysły długo się nie zastanawiały. Idąc przez życie z zasadą „wkładając rękę do pojemnika z kwasem siarkowym nie czuć dna” porwaliśmy się na edycję Playboya. Estetyka, konsekwencja w składzie, kobiety niepoprawiane skalpelem. Daruję sobie rozwijanie tego wątku, w krótkich słowach — już wiemy dlaczego Marcin Meller tak dużo zarabia. Wśród wielu rozkładówek opracowaliśmy też dział muzyczny, w którym przemyciłem kolekcję najpiękniejszych, a dokładnie najseksowniejszych okładek płytowych.
Dokonaliśmy wyboru kilkunastu okładek i byłbym bezdusznym egoistą, gdybym się kilkoma nie podzielił z Wami na Decybelach Dizajnu. Co do samego Plaboya — Stonehenge spadło nam z serca w ostatni wtorek, zostały zatwierdzone ostatnie wydruki. Jeśli jest jeszcze jakaś kobieta, która twierdzi, że Playboy to 130 stron gołych bab, niniejszym, niczym Mojżesz Lud Wybrany, wyprowadzam ją z błędu.
Playboya zaprojektowanego przez Was, kupiłabym z wielką chęcią.
OdpowiedzUsuńCiesze się, że Natasha Khan również została uwzględniona.
Najseksowniejsze, ale chyba w cudzysłowie... no chyba, że czegoś nie doczytałem.
OdpowiedzUsuńwybór był wspólny i subiektywny, na potrzeby magazynu. myślę, że pojawi się kolejny wpis o takim charakterze, bo przez ostatni rok przybyło dużo pięknych okładek
Usuń